Od czasu kiedy Kultura Gniewu zapowiedziała wydanie komiksu Zamek śpiący (Castle waiting w oryginale) Lindy Medley dorosło już co najmniej jedno pokolenie komiksiarzy. Sprytny ruch ze strony wydawcy. Czy warto było czekać? Jak zawsze, odpowiedź zależy od tego kogo spytamy.
Zamek śpiący należy do gatunku opowieści reinterpretujących czy parafrazujących klasyczne bajki. Baśniowy sztafaż otrzymuje tutaj nowy, uwspółcześniony kontekst. Tytułowy Zamek śpiący to główne miejsce akcji komiksu. Po znanej wszystkim, przynajmniej w zarysie, przygodzie Spiącej królewny zmienia się on w azyl dla wyrzutków i oryginałów wszelkiej maści.
Akcja zaczyna się wraz z przybyciem do zamku bohaterki, uciekającej przed mężem brutalem. Razem z nią poznajemy mieszkańców zamku i jego historię. Spora część opowieści jest pokazana w licznych retrospekcjach, gdzie poznajemy nie tylko historię zamku, jego mieszkańców ale także głównej bohaterki.
Sposób w jaki Linda Medley prowadzi narrację w tym komiksie zasługuje na uznanie. Retrospekcje są tu dobrze wprowadzane, płynnie. Wnoszą też wiele fabularnie, zmieniają perspektywę czytelnika na postacie i wydarzenia. Jest to dobra robota.
Graficznie autorka radzi sobie świetnie, ma czystą kreskę a ilustracje, pełne detali i ornamentów doskonale pasują do konwencji opowieści. Linda Medley to doświadczony grafik, pracowała dla czołowych wydawców komiksowych zanim wydała swój autorski Zamek śpiący. Aleja komiksu na swojej stronie umieściła kilka przykładowych stron dla niezdecydowanych.
Zamek śpiący – Warto czy nie warto?
Warto bo historia jest dynamiczna, jest w niej humor i przygoda ale też tajemnica. Wątek głównej bohaterki wygląda ciekawie, głownie ze względu na to jak jest poprowadzony, przez retrospekcje. Graficznie też jest bardzo dobrze.
Nie warto bo,to nie jest komiks dla diabetyków, ilość lukru w tej historii może przerazić niejednego. Opowieści zawarte w tym komiksie są chorobliwie wręcz optymistyczne. Praktycznie wszystkie postaci są pozytywne, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie oschłych czy nieczułych i tak wiadomo że w głębi duszy mają dobre serca.
Historia jest ciekawie skonstruowana i opowiedziana, z wyobraźnią i wyczuciem. Jedyne do czego można się przyczepić to jej lukrowatość, nie ma w tym komiksie prawdziwych konfliktów, wszystko da się tu rozwiązać przez rozmowę czy okazanie tolerancji. Tyle że brzmi to deklaratywnie bo nikt tutaj nie musi dokonywać prawdziwych poświęceń. Jak w filmie Hallmarka, gdzie wszyscy są tolerancyjni ale nie mają potrzeby tego udowadniać bo tak szczęśliwie się składa że wszyscy są w nim identyczni, różnią się co najwyżej kolorem koszuli. Na zakończenie wszyscy nauczą się tolerancji i zrozumienia, i przytulą do serca tego odszczepieńca który nie lubi lukrowanych pączków tylko babeczki z jagodami.
Kolejny duży minus komiksu Zamek śpiący to fakt że opowieść urywa się w połowie, pozostawiając nierozwiązany wątek głównej bohaterki. I dodając do nierozwiązanej puli kilka wątków wprowadzonych później.