Żbik I co dalej kapitanie? Wesoły finał

Żbik. Ponad dwadzieścia lat temu ukazały się dwa niepozorne zeszyciki zawierające nowelki z przygodami największego i najpopularniejszego bohatera Milicji Obywatelskiej (może z wyjątkiem porucznika Borewicza). Zeszyty serii Żbik wydała Kultura Wesołych Podskakiwaczy i były to chyba ich jedyne publikacje.

Komiksy ukazały się w 2002 roku, w niewielkich nakładach i z ograniczoną dystrybucją. Szanse na reedycję wydają się znikome więc ten tekst to jedynie niezobowiązujące wspominki.

Kapitan Żbik I co dalej kapitanie?

Dzisiaj już zapewne mało kto o nich pamięta ale warto przypomnieć te zeszyty bo zebrały one śmietankę twórców ówczesnego Polskiego komiksu. Wielu z autorów biorących udział w publikacji pozostaje do dziś aktywna i znana. Kilku odeszło w zapomnienie ale to zaskakująco mała grupa. To godne podziwu jak wielu twórców wytrwało w branży. Za okładki odpowiadał Jerzy Ozga który zniknął z radaru ostatnimi czasy (choć na chwilę powrócił z Yorgim). W tamtych czasach był jednak wszędzie. Misja rozpaczy w Talizmanie, Mars 1977 w Fantastyce a jeszcze wcześniej Ern w AQQ.

Nowelki komiksowe zebrane w zbiorkach I co dalej kapitanie oraz Wesoły finał to bardzo eklektyczna kolekcja i z konieczności poziom komiksów jest nierówny. Duża ich część jednak przetrwała próbę czasu a nawet nabrała mocy jak dobre wino.

Żbik I co dalej kapitanie?

Pierwszy ukazał się zeszyt I co dalej kapitanie? A otwierała go nowelka Zeke i Jerzego Ozgi, pary twórców znanych już z albumu Salut Bohaterom w którym Kapitan Kloss musiał sobie radzić w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Kapitan Gżebyk na tropie:Niedokończony raport to jednak nie jest ozdoba tego komiksu. Sztampowa historia z czerstwymi dowcipami nie wnosi nic nowego ani ie bawi.

Kolejna jednak nowelka zeszytu, mimo że prosta potrafi rozbawić. Oczywiście jeżeli mamy odpowiednie podejście do komiksu bo Pała, który jest jej autorem ma specyficzne poczucie humoru. Ten króciak, Kapitan Żbik na tropie handlarzy zieloną śmiercią, to klasyczny Pała znany z przygód braci Kowalskich. Kapitan Żbik udaje się z tajną misją do liceum, podszywając się pod nastolatka ma rozpracować gang handlarzy narkotykami. Co oczywiście robi ze swoją zwyczajną skutecznością. Prosta historyjka dla fanów Pały.

Kolejny króciak to Party Przemysława Truścińskiego, dwie strony opowieści która niczym nie zaskoczy. Kto zna króciaki Trusta w stylu Piekła wie że scenariuszowo wiele nie można oczekiwać po tym autorze. Dowiadujemy się co nieco o tym jak Żbik i pułkownik Czeladka spędzają wolny czas.

Kolejna nowelka, Żbik in Japan, autorstwa Jarosława Jurgi to kompletne nieporozumienie. Mangowa wersja przygody Żbika, która nie ma ani początku, ani końca ani tym bardziej jakiegoś większego sensu. Wygląda jak wprawka twórcza w mgliście mangowym stylu.

Następny komiks dostarcza nam sporej frajdy. Nic dziwnego bo jest dziełem pary twórców którzy dokonali co nieco w komiksie i ciągle jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa w branży. Rafał Skarżycki i Tomasz Leśniak raczą nas przygodą swojego sztandarowego bohatera w opowieści Jeż vs. Żbik. Jest w tej opowieści wszystko co trzeba, humor, parodia klasycznych motywów starych zeszytów Żbika a Jerzy pokazuje nam swoje zwyczajne oblicze luzaka znanego z króciaków w AQQ i Antologii Egmontu.

Następnie mamy krótki przerywnik, dwie strony w wykonaniu Michała Będkowskiego zatytułowane Którz (sic) nie pamięta dziś kapitana Żbika? Wariacja na temat czym zająłby się nasz ulubiony kapitan w nowej rynkowej rzeczywistości. Ameryki autor tu nie odkryje.

Kolejne dwie strony to dzieło Dennisa Wojdy i Krzysztofa Gawronkiewicza. Złodziej marzeń to epizod z serii Mikropolis, występują w nim postaci tej serii a kapitan pojawia się tam jedynie duchem. Na tych dwóch stronach scenarzysta zdołał umieścić jednak tyle treści że bije tu na głowę większość pozostałych uczestników. Złodziej marzeń to klasyczne miasteczko Mikropolis. Nowelkę można przeczytać w zbiorku Moherowe Sny jako opowieść Kapitan nie istnieje.

Dwie następne strony zajęte zostały przez Śledzia (Sklep od ochroną), który pokazuje nam Żbika zdegradowanego w nowych czasach do roli sklepowego ochroniarza. I to w zasadzie tyle, poza tym że Śledź eksperymentował tutaj z mroczną kreską w stylu Millera.

Potem mamy Plastelinę Krzysztofa Ostrowskiego. Nic co warto by było zapamiętać. Choć nie zostawia też niesmaku ten komiks.

Następna jest Nocna wizyta Ernesto Gonzaleza. Pamiętam Gonzaleza jako jeden z nielicznych jasnych punktów drugiej antologii Likwidatora i tutaj też nie daje ciała. Nie jest to arcydzieło ale nowelka jest dobrze narysowana i opowiedziana.

Uff, dotarliśmy dopiero do połowy zeszytu. A czuję się jakbym opisywał encyklopedię. Drugą połowę zeszytu otwiera Ostatni raport Roberta Szmigla. Ta czteroplanszowa opowieść nie wyróżnia się niczym szczególnym scenariuszowo. Ot kolejna opowieść dekonstruująca historie o Żbiku, nie najlepsza ale i nie najgorsza choć może z dzisiejszej perspektywy nie do końca poprawna politycznie. Pozytywne wrażenie psuje czcionka użyta przez rysownika w tym komiksie.

Następny w kolejce jest Ryszard Dąbrowski (Feralne zadanie) który po raz kolejny korzysta z okazji by Likwidator zaliczył egzekucję znanej postaci. Tym razem pada na Żbika. Jak widać nic się w komiksie nie zmieniło od ponad ćwierćwiecza.

Później mamy dwie strony refleksyjnego i cokolwiek nostalgicznego Żbika w wykonaniu Benedykta Szneidera – Requiem dla kapitana.

Następny jest jeden z lepszych kawałków w tym zbiorku, Świeży trop w wykonaniu Janka Kozy. Historia jaką przedstawia jest trochę smutna, trochę nostalgiczna, ale też szydercza i optymistyczna a jednocześnie prawdziwa. Żbik odkrywa że nie jest jeszcze całkiem do niczego i życie może wciąż mu coś zaoferować.

Wizyta na komendzie Cyryla Lechowicza bierze temat na poważnie, rozliczając się z przeszłością Żbika i konotacjami polityczno społecznymi serii. Lustracja Żbika, cokolwiek niepasująca do konwencji zeszytu, zbyt poważnie podchodząca do tematu, ale sprawnie zrobiona.

Kolejna nowelka to napisana prze Jarosława Składanka a narysowana przez Pawła Zawiślaka historyjka Dziwny sąsiad, gdzie po raz kolejny wykpiona zostaje naiwność klasycznych historyjek o Żbiku i samego kapitana który nie był tak bystry jak mu się wydawało.

Następny w kolejności jest duet Tobiasz Piątkowski (sc) i Robert Adler (rys) z klasyczną dla nich opowieścią w stylu 48 Stron (nie zabraknie w niej pary Górsky i Butch). Dla fanów tych autorów, jakość została w nowelce Zoomo utrzymana.

Zeszyt zamyka nowelka Pan i jego pies duetu Piotra (Geni) Kowalskiego (sc) i Rafała Gosienieckiego. Kolejne podejście do odbrązowiania Żbika z jak zawsze ciekawymi grafikami Gosienieckiego.

Kapitan Żbik Wesoły finał

Wesoły finał

Pierwszy zeszyt serii był na tyle udany że powstała kolejna część, jeszcze większa i lepsza. Wesoły finał zgromadził jeszcze większą kolekcję znanych komiksowych nazwisk. By wszystkie je pomieścić ilość stron w zeszycie wzrosła do 80.

Zeszyt zaczyna się z przytupem, od Kica Przystojniaka Sławomira Jezierskiego – Zagadka jaja nr 6. I jest to nowelka na normalnym dla tego autora i tej serii poziomie. Narysowana karykaturalną kreską historyjka jest zabawna i sprawnie poprowadzona.

Następny na liście jest komiks Łukasza Chmielewskiego (sc) i Andrzeja Janickiego Żbiq. Wariacja na temat Punishera jest doskonale narysowana, scenariusz to klasyk zinowych produkcji z lat dziewiećdziesiątych.

Kapitan i syn wiatru Eol Jakuba Rebelki to nowelka nostalgicznie traktująca Żbika i jego przygody. Rebelka świetnie czuje tutaj mitologię kolorowych zeszytów i to jak się zestarzała. Alegoryczna historia Żbika w zakładzie psychiatrycznym w której do końca nie wiadomo czy to jawa czy sen.

Michał Korsun w swojej nowelce Pęknięty Piec porusza tematy aktualne nawet dzisiaj. Pedofilia w kościele to ciągle tema na czasie. Co do nowelki Korsuna nie jest to arcydzieło tylko prosta historyjka z puentą. Też niestety bardzo aktualną.

Interwencja, napisana i narysowana przez twórcę używającego ksywki Kosmaty to humoreska, a właściwie żart rozciągnięty na cztery strony.

Crossover to nowelka napisana przez Jerzego Szyłaka a zilustrowana przez Aleksandrę Spanowicz. Tytułowy crossover między Żbikiem a Wampirem tych samych autorów. Nikt w tym komiksie Ameryki nie odkrywa.

Następni w kolejności są Piotr Kabulak i Tomasz Piorunowski z epizodem Pauli. Mamy tu typową historyjkę z tą bohaterką, tyle że z epizodyczną rolą Żbika.

Piotr Kasiński i Robert Trojanowski pokazują walkę Żbika z plagą lat dziewięćdziesiątych, piractwem. W miarę zabawna ale nie odkrywcza historia.

Następna nowelka, autorstwa Jarosława Jurgi (sc) i Piotra Kani (rys) zatytułowana Operacja: Operacja to kolejna zabawa konwencją, z pretekstowym scenariuszem. Ale scenarzysta upchnął tam jeden czy dwa zabawne dowcipy.

Kolejna nowelka jest autorstwa Jacka Frąsia. Z cyklu historie zbyt mało ciekawe: Mustasze to nieskomplikowana ale zabawna opowieść od autora który zawsze trzyma pewien poziom swojej pracy.

Nowelka Prosiaka zatytułowana Drapieżnik to kolejny w omawianej antologii przykład dowcipu zmienionego na kilkustronicowy komiks. Wiele więcej niż to że jest o tym komiksie nie można powiedzieć.

Następny na liście jest Zadziwiający kapitan Żbik duetu Szyłak i Skutnik. Kolejna dobrze narysowana, jak przystało na Skutnika, nowelka o praktycznie niczym. Tematycznie krąży to wokół zainteresowań scenarzysty, jak w Drugiej Lidze, superbohaterstwo w polskim sosie. Jerzy Szyłak od czasu do czasu potrafi napisać dobry scenariusz, jak w Rewolucjach Pełnej automatyzacji dla przykładu. Tutaj tak nie jest.

Piotr Kowalski też jest obecny w tym zbiorku, ze sprawnie narysowaną i napisaną historyjką kryminalną o emerytowanym Żbiku który jednak wciąż potrafi walczyć z przestępcami. Nic odkrywczego tu nie znajdziemy ale jak wiemy nie takie Kowalski ma ambicje w swoich pracach.

Następny jest Tajemniczy zrzut Tomasza Niewiadomskiego. W tej nowelce o Żbiku walczącym ze stonką ziemniaczaną jest duch starych Żbików, ich absurdalności i scenariuszowych klisz. Jest też duch Ratmana, jak w całej twórczości autora. Gdyby ten komiks został narysowany przez Polcha i usunięto z niego kilka absurdalnych elementów mógłby spokojnie stać się częścią kanonu klasycznego Żbika.

Spotkanie w mroku Michała Ociesy to jeszcze raz opowiastka o spotkaniu Żbika z kosmitami z której nic nie wynika. Rysunki są w tej nowelce poprawne.

Po nim swoje możliwości prezentuje Antoni Serkowski w Wielkim powrocie kapitana. Kolejny raz, nic odkrywczego ale jest w tej nowelce doza nostalgii i humoru pasująca do Żbika.

Kolejna nowelka to znów Jerzy Szyłak jako scenarzysta w Wznowieniu Żbika. Po raz kolejny dostajemy dowcip rozrysowany na dwie plansze tym razem przez Tomasza Meringa.

Popman -Wizyta Tomasza Tomaszewskiego to też nie jest komiks który zmieni nasz ogląd świata. Spotkanie sztandarowego, choć teraz nieco zapomnianego, bohatera Tomaszewskiego z bohaterem PRL-u jest nieźle opowiedzianą ale prostą historią.

Broń X Kamila Kochańskiego, znanego głównie z Produktu, to któraś z kolei próba pokazania Żbika nowych czasów jako superbohatera. I kolejny już raz porządna ale nieporywająca i nieinspirująca.

Kolejna nowelka, i kolejny już raz Jerzy Szyłak jako scenarzysta. Tym razem w opowieści rozliczającej się ze spuścizną serii o Żbiku i jej ideologicznych grzechach. Oraz o tym że to o co prosimy nie zawsze wychodzi nam na zdrowie. Tym razem też jest to w sumie rozciągnięty dowcip ale składnie rozpisany i rozrysowany przez Rafała Szłapę.

Superprodukcja Filipa Myszkowskiego to typowa dla autora produkcja, pastisz filmów akcji Władysława Pasikowskiego. Pełna kompletnie niepotrzebnej przemocy i pozbawiona właściwie scenariusza.

Drugi zeszyty zamykają Rafał Urbański (sc) i Janusz Ordon (rys) nowelką Młotek. Opowieść znowu koncentruje się się na rozliczeniami z mitologią Żbika i próbą wyobrażenia sobie jak mógłby wyglądać jego los po zmianach ustrojowych. W skrócie stałby się polskim Bondem. Jest to równocześnie płaskie ale też przenikliwe. Żbik jako bohater swoich czasów i mitów popkultury na miarę czasów w jakich jest tworzony. Autorzy sprowadzają tutaj Żbika do produktu kultury popularnej jakim był w istocie od swojego zarania.

Te dwa zeszyty, I co dalej kapitanie? oraz Wesoły finał cierpią na chorobę każdej antologii, czyli prezentują bardzo nierówny poziom. Swoje robi też ograniczona do kilku stron długość opowieści. Ciężko jest powiedzieć coś znaczącego, i zrobić to w dobrym stylu, o tak złożonym fenomenie jak Żbik na kilku stronach. Wielu autorom w tej antologii udała się ta sztuka. A nawet jeżeli nie do końca to przynajmniej zdołali wywołać uśmiech czytelnika.

W zbiorku nie ma wielu całkowitych porażek, jest jednak sporo komiksów które nie wnoszą nic do komiksowej kultury. Jest tu jednak kilka nowelek których autorzy poradzili sobie z tematem bardzo dobrze. Zwykle są to autorzy którzy poradzili sobie w branży i są w niej aktywni do dziś.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *