Don Lawrence komiks Karl the Viking

Nim powstał Storm który przyniósł sławę brytyjskiemu rysownikowi, nawet przed tym jak Don Lawrence zaczął rysować Rozkwit i upadek Imperium Triganu które zapewniło mu rozpoznawalność powstał komiks Karl the Viking. Była to seria opowieści przygodowych o perypetiach tytułowego bohatera osadzona w potraktowanych wyjątkowo luźno realiach jedenastowiecznej Europy.

Don Lawrence Karl teh Viking  komiks

Wyraźnie wzorowany na Prince Valiancie Hala Fostera, Karl Wiking ukazał się po raz pierwszy w 1960 roku magazynie Lion przeznaczonym dla chłopców w wieku 12-14 lat. Był to komiks przygodowy, pełen akcji, walk i nagłych zwrotów akcji. Konstrukcja opowieści, jak i głównego bohatera były proste. Karl był prawy, odważny, uczciwy i szlachetny. Gotów do poświęcenia w imię przyjaźni czy honoru. W konstrukcji bohatera i opowieści o nim nie było miejsca na niuanse czy rozbudowywanie jego charakteru. Opowieść gna od przygody do przygody.

Historię Karla poznajemy w pierwszym odcinku serii. Wikingowie najeżdżają osadę w Anglii i mordują wszystkich mieszkańców. Oprócz niemowlaka i starej kobiety którą oszczędzają by się nim zajęła. Po tych wydarzeniach akcja komiksu przenosi się kilkanaście lat do przodu, do kraju Wikingów gdzie poznajemy dorosłego już Karla, który wyrósł na porządnego Wikinga i wojownika.

Po śmierci swojego przybranego ojca Karl wdaje się w walki z współplemieńcami którzy mają mu za złe pochodzenie. Żądza przygód młodego bohatera również pcha do działania. Rezultatem jest seria przygód które oryginalnie ukazywały się przez cztery lata.

Nasz bohater w tym czasie walczył z najróżniejszymi wrogami jakich napotkał na swojej drodze. Olbrzymami, wielkimi jaszczurami, halucynogennymi grzybami nawiedzonymi przez złego ducha, Indianami w Amazonii, Arabskimi watażkami i wiele więcej. Co jednak zadziwiające nie napotkał w toku swoich przygód żadnej kobiety. Dosłownie żadnej, komiks rozgrywa się w świecie gdzie kobiety nie występują, chyba że jako NPC i to w wieku powyżej sześćdziesiąt lat. Don Lawrence musiał trzymać się wytycznych zapewne i w ty komiksie nie miał szans umieścić odpowiednika Rudowłosej ze Storma.

To musiało być założenie programowe magazynu, najwyraźniej dwunastolatkowie mieli się interesować akcją a nie dziewczynami. Podobnie zresztą było w Imperium Triganu, gdzie kobiecych postaci było jak na lekarstwo.

Don Lawrence uczynił grafikę niewątpliwym atutem komiksu. Czarno biała, szczegółowa realistyczna kreska Lawrence’a świetnie się prezentuje nawet w dzisiejszych czasach. Rysownik stosował również bardzo urozmaiconą i dynamiczną kompozycję planszy, bardzo dobrze współgrającą z tematyka komiksu.

Scenariusze Karla Wikinga nie były mocną stroną tego komiksu. Co można powiedzieć o nich dobrego to że płynnie się czytały, były pomysłowe i urozmaicone. Odpowiadał za nie stary wyga komiksowy, autor wielu innych scenariuszy opowieści rysunkowych, Ted Cowan. Na chwilę pisanie opowieści tej serii przejął też Michael Moorcock, którego nie trzeba przedstawiać fanom fantastyki ani komiksu.

Komiks był przez dłuższy czas dostępny w na wpół profesjonalnej, fanowskiej edycji i podobnie jak podobne wydanie Imperium Triganu, bardzo drogiej. Ale ostatnimi czasy Rebellion wydało budżetową wersję nie tylko znanego w Polsce Imperium Triganu ale też Karla Wikinga. Każdy kto ma ochotę poznać ten komiks może to zrobić. Jest to jednak propozycja dla najwytrwalszych fanów rysownika i tych którym spodobał się Trigan. Inni mogą się odbić od tej historii, która mimo tego że wzorowana na Prince Valiancie nie dorównuje mu inwencją, humorem czy klasą.

Jest to czysto eskapistyczny komiks bez specjalnych ambicji i jako taki ma swoje walory. Jest wznawiamy zapewne tylko dlatego że rysował go Don Lawrence ale to właściwie jedyny jego atut.