
Ergün tułacz: Żyjący bóg / Władca ciemności Didier Comès
Ergün tułacz z wydawnictwa Lost in Time.
Comès nie jest moim ulubionym artystą komiksowym. Czytałem kilka jego historii, takich jak Silence czy La Belette i nie zostawiły one po sobie wielkiego wrażenia. Były ok i nic ponadto. Nie mam jednak do autora żadnych uprzedzeń. Lubię fantastykę w komiksie i naprawdę chciałbym pochwalić Ergüna tułacza ale zwyczajnie nie mogę. Bo to zły komiks jest.
Dyptyk SF w klimatach Valeriana
Ergün tułacz Didiera Comèsa to dyptyk komiksowy opublikowany w latach siedemdziesiątych, w początkach kariery twórcy. W dwóch przygodach tytułowy bohater mierzy się kolejno z szalonym bogiem ciemiężącym ludność odległej planety oraz samą śmiercią. Obie historie to fantastyka oniryczna, szczególnie drugi tom cyklu.

W pierwszej opowieści kosmiczny tułacz trafia na planetę targaną konfliktem pomiędzy miejscowymi mieszkańcami a tajemniczą postacią przybyłą z kosmosu. Ergün staje po stronie uciemiężonych tubylców I rozwiązuje zagadkę Żywego boga oraz uwalnia miejscowych mieszkańców od jego tyranii.
Album przypomina pierwsze tomy serii Valerian, tyle że jest niestety gorszy od dzieł spółki Christin i Meziers.Traktuje siebie zbyt poważnie. Akcja komiksu jest prosta I banalna.

Główny bohater ląduje na planecie gdzie rozgrywa się konflikt. Jest prawy i sprawiedliwy, poza tym brakuje mu jakichkolwiek znaczących cech charakteru. Konflikt w komiksie jest jasny i prosty, zagadka pochodzenia Żywego Boga również prosta i łatwa do odgadnięcia. Rozwój akcji I budowanie napięcia nie są mocną stroną twórcy. Chyba tylko najtwardsi fani fantastyki będą w stanie strawić ten komiks.
Ergün tułacz: Władca ciemności
Nawet oni jednak mogą mieć problem z przebrnięciem przez drugą część dyptyku. Władca ciemności nie jest nastawiony na akcję. W rzeczy samej nie ma w nim nawet śladu akcji. Jest to ezoteryczna historia rozgrywająca się w całości w wyobraźni bohatera. Jeżeli ktoś lubi tego typu zabawy to może mu się ten album spodobać.
Rzecz w tym jednak że jako historia ezoteryczna, opowiadająca o śmierci, strachu i przemijaniu ten album też nie ofiarowuje czytelnikowi nic odkrywczego.
Możliwe że nie dostrzegłem głębi tego komiksu ale czterdzieści stron bełkotu okraszonego paroma cytatami z Lovecrafta i Jean Raya nie jest receptą na sukces czytelniczy.
Jedyną potencjalną siła tego komiksu mogłaby być nostalgia ale rzecz jasna w przypadku polskich czytelników nie ma na to szansy.W warstwie graficznej komiks może się podobać i jest to główny, jeżeli nie jedyny, atut tego komiksu.
Jest to komiks dla fanatyków komiksów SF w wersji retro.
