Jean Yves Mitton Kroniki Barbarzyńców recenzja

Kroniki Barbarzyńców zapowiedziane przez Studio Lain to specyficzny komiks. Miłośnicy opowieści historycznych nie będą z niego zbyt zadowoleni. Mitton podchodzi bardzo liberalnie do kwestii prawdy historycznej. Poważnie za to traktuje wartości rozrywkowe swoich komiksów. Oznacza to w przypadku jego prac dużą ilość seksu i przemocy.

Kroniki Barbarzyńców to opowieść rozgrywająca się w czasach najazdów Normanów na państwo Franków w na początku dziesiątego wieku. Jednym z wątków jest osiedlenie się Wikingów w Normandii i traktaty jakie podpisywali ich władcy z królem Francji.

Bohaterem komiksu jest nowicjusz w klasztorze benedyktyńskim, Bartłomiej. Jest on świadkiem masakry klasztoru i jego mieszkańców. Udaje mu się uciec, jednak splot okoliczności sprawia że musi podszyć się pod Leifa, dowodzącego wyprawą księcia i następcę tronu Wikingów. Przy współudziale Normańskiego kapłana i księżniczki udaje mu się ta sztuka. Przybywa do ojczyzny Wikingów i natychmiast staje się ofiarą rozgrywek politycznych Normanów.

Historia opowiedziana w tym komiksie jest niedorzeczna i pełna logicznych dziur oraz nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Główny bohater nie zna języka Wikingów, udaje mu się jednak oszukać nie tylko prosty lud ale też wielmożów a nawet rodzinę Leifa.

Nie o wierność historyczną w tym komiksie jednak chodzi. Najważniejsze są akcja, przemoc i seks którymi nafaszerowano Kroniki Barbarzyńców.

Mitton ma swoje korzenie w komiksie pulpowym i takie właśnie są Kroniki Barbarzyńców. Ten cykl, jego autor i wydawca nie mieli innych ambicji niż rozrywka, specyficzna do tego.

Część czytelników będzie się przy tym komiksie nieźle bawiła, nie mam co do tego wątpliwości. W scenariuszu nie ma jednak nic odkrywczego, poza epatowaniem seksem i przemocą.

Cała historia Bartłomieja i jego przygody wśród Wikingów jest anachroniczna, droga jaką przechodzi nieprzekonująca. Metafizyczna przemiana bohatera na zakończenie opowieści zupełnie nie pasuje do historii jaką opowiada Mitton w sześciu tomach tego komiksu.

Przeskoki fabularne i wprowadzanie oraz usuwanie bohaterów w Kronikach Barbarzyńców sprawia wrażenie chaosu. Opowieść nie byłą zaplanowana od początku do końca, choć fakt że akcja opowieści jest opowiedziana w retrospekcjach wskazywałby na coś innego.

Kroniki Barbarzyńców Mittona to produkcja środka, komiks rozrywkowy bez żadnych ambicji. Jeżeli jakieś miał to zostały one szybko zarzucone. Jest pełen akcji, seksu i okazjonalnie humoru. Tło historyczne jest potraktowane w tym komiksie bardzo zdawkowo i karykaturalnie.

Jak na autora który zdobył uznanie rynku komiksem historycznym Jean-Yves Mitton nie pokazuje w Kronikach wiele. Realia historyczne również nie są mocną stroną tego komiksu. Mitton wywodzi się z komiksu pulpowego gdzie badania źródeł i staranna dokumentacja broni, wnętrz czy strojów nie były w cenie.

Sławę rysownik zdobył serią Vae Victis, rozgrywającą się w czasach Republiki Rzymskiej. Historia rozgrywała się na tle podboju Galii przez Cezara i jego późniejszej inwazji Brytanii. Jest to niewątpliwie najlepszy komiks Mittona, zapewne dlatego że scenariusz do niego napisał Simon Rocca. Graficznie Mitton sprawuje się całkiem nieźle, jego realistyczna ale nieco karykaturalna kreska jest dynamiczna i czytelna.

Pozostałe komiksy Mittona nie umywają się do serii Vae Victis, której nawiasem mówiąc też nie można nazwać arcydziełem, ale porządnym czytadłem na pewno. Przy lekkim przymknięciu oka również Kroniki Barbarzyńców możemy zaliczyć do tej kategorii.

Czytelnicy zainteresowani komiksem historycznym powinni się zainteresować raczej serią Shane tego samego wydawcy.